top of page

Pierwsze dni w Chinach


Chiny mieliśmy przywitać już 27 lipca. Niestety nie udało się. Chcieliśmy trochę oszukać system chiński i przekroczyć granicę w miejscu, gdzie obcokrajowcom nie można - Gashun Sukhaiit. Faktem jest, że nie znaleźliśmy informacji o tym przejściu granicznym, ale skoro nie było napisane, że nie można to dlaczego by nie spróbować. Naszą decyzję spotęgowały sugestie mongolskiej policji: sure it is possible. Postanowiliśmy spróbować. Cóż- nie udało się. Nadrobiliśmy tylko około 1200 km, po czym dostaliśmy się do mongolskiej miejscowości Zamiin-Uud, gdzie wolno nam było przekroczyć granicę. Do Chin nie można dostać się na pieszo, trzeba samochodem. Po małej papierologii i lekkim tłumie chińczyków przedostaliśmy się na właściwą stronę. Erlien było naszym pierwszm chińskim miastem- czysto, schludnie, zadbane trawniki i sklepy pełne kolorowych produktów. Dla nas jednak nie to było najważniejsze, dla nas największą niespodzianką były owoce!!! W Mongolii bardzo nam ich brakowało. Tutaj było ich pod dostatkiem. Naszą uwagę przykuły oczywiście wszechobecne chińskie znaczki, które ładnie wyglądają, ale niestety znaczenia można się tylko domyślać. Oprócz tego naszą uwagę przykuł ruch uliczny, gdzie samochody wcale nie są dominującym środkiem transportu. Na ulicach są specjalne pasy dla jednośladowców, albo innych mniejszych pojazdów, których jest tutaj ogrom. Klimat chiński sprzyja pojazdom bez zadaszenia, nie trzeba mieć wtedy klimatyzacji, żeby oddychać. To ekonomiczna wersja poruszania się po milionowych miastach, których w Chinach nie brakuje. Po zaliczeniu wizyty w KFC i sklepach z owocami ruszyliśmy dalej. Naszym celem był Pekin. Niestety pora było już późna, a autostop w Chinach jak się później okazało jest dość abstrakcyjny. Ludzie nie znają tego sposobu poruszania się. Miałam wrażenie, że kierowcy patrzą na nas jak na przybyszów w innej, odległej planety, albo po prostu się nas boją. Jak wiadomo cierpliwość popłaca. Udało się nam pojechać z nauczycielkami do innej miejscowości, gdzie spędziliśmy noc w parku pod namiotem. Dzięki mądremu programowi na telefonie można było się porozumiewać. Translator w Chinach jest niezbędny dla każdego, kto tego języka nie zna.

Na pożegnanie dostaliśmy torbę jedzenia i tym miłym akcentem zakończyliśmy pierwszy dzień w Chinach. Tomek z Kają nie złapali żadnego samochodu, tego wieczora. Zostali przy autostradzie i tam rozbili namiot. Kolejny dzień do najlepszych nie należał- upał, sceneria stania przy autostradzie, gdzie nikt się nie zatrzymuję, problemy z żołądkiem, biegunka itp. Po bardzo długim dniu cel został osiągnięty. Kaja z Tomkiem dojechali do Pekinu tirem. ​​Na zdjęciu poniżej Tomek próbuje dogadać się z jednym kierowcą w asyście kilku innych którzy chcą być tłumaczami lub znawcami tematu.

My po połowie drogi, zostaliśmy wysadzeni na dworu kolejowym i tam kupiliśmy bilety do stolicy. Nie pamiętam nazwy miejscowości, w której byliśmy ale pamiętam, że bilety były tanie - 72y/os za 8h jazdy. Dworzec kolejowy przypomina lotnisko, ze względu na swoje rygorystyczne zasady wejścia na niego- bramki, prześwietlanie bagażu, odlegitymowanie się paszportem przed wejściem. W środku są nie płatne toalety i darmowy wrzątek, gdzie miliony chińczyków zalewa sobie słynne zupki chińskie. Po długiej nocy spędzonej w pociągu pełnego ludzi dojechaliśmy do celu. Nie był to super szybki pociąg, ze względu na to, że za niego trzeba super dużo zapłacić. Zdecydowaliśmy się na klasyczne rozwiązanie. O piątej rano znaleźliśmy się w Pekinie. „Nocleg” zaplanowaliśmy w parku. Nie udało się długo pospać, ponieważ zewsząd słychać było różne, dziwne odgłosy. Okazało się, że jeden facet strzela z bicza, drugi gra na diabolo, a trzeci śpiewa operowym głosem- co kraj, to obyczaj. U nas ludzie biegają w parku, tutaj mają inne aktywności : ) Po południu spotkaliśmy się Kają i Tomaszem i razem wybraliśmy się do hostelu na prysznic. W samym Pekinie spędziliśmy 2 dni. Najbardziej znane miejsca tutaj są obłożone ludźmi. Serdecznie nie polecamy Zakazanego Miasta, gdzie dryfujesz wśród tłumu chińczyków.

Generalnie miejsca opisane w Internecie, które trzeba zobaczyć nie są dobrym pomysłem na Pekin. O wiele lepszą opcją jest wypożyczenie rowerów i zwiedzanie stolicy na dwóch kółkach, omijając miejsca MUST BE. Jedną z rozrywek było wybranie się do 6 piętrowego centrum handlowego, gdzie odbywa się jedno wielkie targowanie. Bazar słynie z tego, że dogadasz się tam po angielsku, a czasami nawet w innym języku. Ceny podawane są o 300 % - 1000% większe niż wartość produktu. Warto o tym pamiętać przy targowaniu się. W Silku znajdziesz wszystko od ciuchów, przez gadgety, po elektronikę. Po dwóch dniach spędzonych w stolicy, postanowiliśmy wybrać się na Wielki Mur.

Wyprawa w to miejsce była jedną z lepszych, ze względu na jej charakter. Nie pojechaliśmy z najbardziej turystyczną część Muru. Nasz host, u którego spędziliśmy ostatnią noc nazajutrz wybierał się również na Wielki Mur. Przyłączyliśmy się do niego, wraz z Tajwańczykiem i para Niemców. Pojechaliśmy metrem na opłotki miasta, później autobusem, a na koniec taxówką, ponieważ nic innego tam nie jeździ. Droga do celu była długo, ciężka i gorąca. Szliśmy pół dnia pod górkę, w dżungli, gdzie wilgotność powietrza jest bardzo duża. Cali spoceni i wycieńczeni dotarliśmy na górę, na starą, nieodrestaurowaną część Muru. Widoki były niesamowite. Zobaczyliśmy Mur taki, jakim go zbudowali przez wiekami. Było warto! Był jeden mankament całej wyprawy- wzięliśmy za mało jedzenia. Po czasie zachwycania się widokami, odezwał się głód. PO dojechaniu do miasta wybraliśmy się na tłustą, przepyszną i drogą pizzę z Pizzy Hut. Nazajutrz czekała nas długa droga autostopem do Xi’an.


Krótko i na temat

Pasją każdego z nas jest podróżowanie, a największym marzeniem jest wyprawa dookoła świata. To, że się spotkaliśmy, wyzwoliło w nas energię do działania i pozwoliło zorganizować wyprawę, która umożliwi nam realizację tego pragnienia. Każde z nas ma inne zdolności, czy nieco inaczej postrzegamy pewne sprawy, ale łączy nas entuzjazm i wielkie pokłady pozytywnej energii. Chcemy poznawać ludzi, kultury, zwyczaje, miejsca i samych siebie. Autostopowa wyprawa dookoła świata pozwala nam to osiągnąć!
 

Our passion is travel, and our biggest dream is trip around the world! Our meeting released huge energy in us to act and to organize the expedition which makes our dreams are coming true. Each of us had other skills and worldview, but what we have in common is enthusiasm and a lot of positive energy. We want to get to know people, culture, customs, places and ourselves. Hitchhiking trip around the world allows us to achieve it!

FOLLOW US:
  • Facebook Vintage Stamp
  • Klasyczna YouTube
WHERE ARE WE NOW ?
RECENT POSTS:
SEARCH BY TAGS:
Nie ma jeszcze tagów.
bottom of page