top of page

Pustynia Gobi!


Pustynia Gobi! Wyprawę na pustynię zaczęliśmy dzięki pomocy spotkanego przez Kaje i Tomka mongoła imieniem Tukso. Spotkali go kiedy rozbili namiot na terenie przedszkola a Tukso przyjechał właśnie tam odebrać z pracy żonę. Zaprosił ich do swojej jurty gościnnej. Tam też dotarliśmy z Irmina. Napiliśmy się razem piwa i okazało się ze możemy skorzystać z kontaktów mongoła żeby pojechać na pustynię "po kosztach". Potraktowaliśmy to z przymrużeniem oka ale miejsca które mieliśmy odwiedzić były na pustyni gdzie nikt poza turustami nie jeździ. Dlatego złapanie stopa do tych destynacji graniczyłoby z cudem. Kuzynka Tukso biegle mówiła po angielsku i dzięki niej mogliśmy dogadać szczegóły. Następnego dnia o 12 niezniszczalny samochód Uaz przyjechał po nas.

Odwiedzenie trzech miejsc na Gobi,które można dostać się jedynie autem kosztuje 220000 Tugrikow i trwa 3 dni. Zaczęliśmy od zakupów na 3 dni dla naszej czwórki, kierowcy i Hhandy (kuzynki Tukso, którą zabraliśmy z nami). Koszt to ok 100 000 T. Po 13 wszystko było już załatwione i mogliśmy wyruszyć. Jak okazało się później mieliśmy spore szczęście bo chwile później droga wyjazdowa została zamknięta z uwagi na ulewne deszcze i zalanie drogi. Podobny samochód do naszego próbował pokonać tą przeszkodę i został przewrócony przez mocny nurt. Na szczęście my już byliśmy daleko i kiedy dotarliśmy do Doliny Orłów - Yoliin Am pogoda była ładna i mogliśmy zobaczyć lodowiec na pustyni! Trzeba było pokonać kilka strumyczków i pagórków ale był to bardzo przyjemny spacer w towarzystwie zwierzątek przypominających chomiki. W końcu dotarliśmy do lodowego korytarza którego środkiem płynęła mała rzeka. Lód miał kolor błękitny i w zestawieniu ze strzelistym wąwozem w którym był położony robił duże wrażenie.

Po obejrzeniu każdego zakątka wróciliśmy do Uaza i pojechaliśmy na miejsce noclegu. Kierowca odjechał kilka km i robiliśmy się na przepięknym zielonym stepie otoczonym pagórkami. Noc spokojna ale krótka bo następnego dnia z rana ruszyliśmy dalej. Celem dnia drugiego były Śpiewające Wydmy - Khonogoriin Els. Wywarły one na nas chyba największe wrażenie. Ich wysokość dochodzi do 300 m, a my zdobyliśmy najwyższą w naszej okolicy o wysokości ok 220 m. Tego dnia pogoda dała nam popalić. Kilka małych chmurek na niebie było słabą pomocą w 30 stopniowym skwarze. Piasek był bardzo drobny i sypki dlatego wejście na szczyt stosunkowo niskiej górki kosztowało nas ok. godziny i mnóstwo energii. Dopiero na szczycie przekonaliśmy się ze warto było. Widok ciężko opisać słowami. Wielka przestrzeń po jednej i po drugiej stronie. Ale każda inna. Po jednej zielono a po drugiej tylko piasek. Do tego wszystkiego błękit nieba i piasek!

Zdjęcia w żadnym stopniu nie oddadzą tego klimatu. Po krótkiej sesji na grani zdecydowaliśmy się na szybkie zejście a dokładniej zbieganie po ciepłym piasku na sam dół. Okazało się ze nie jest to takie proste i każde zatrzymanie się musi oznaczać upadek. Było przy tym sporo zabawy. Z góry wypatrzylismy małe jeziorko i poprosiliśmy kierowcę żeby tam się przejechać i wykąpać. Ponieważ było to jedno z kilku wodopojów dla okolicznych zwierzaków mogliśmy się tylko umyć wodą, ale było to cudowne uczucie. Woda w tej sadzawce sięgała maksymalnie kolan przez co była bardzo ciepła. Ale mimo tego po raz pierwszy w życiu udało mi się popływać na pustyni!

Dzięki kierowcy, który porozmawiał ze strażnikami parku narodowego( Park Gobi Gurvan Saikhan ) gdzie byliśmy, udało nam się tam rozbić i przenocować. Po rozbiciu namiotów przy kolacji po ponad 1,5 miesiąca w podróży mieliśmy okazję do tego żeby szczerze porozmawiać i w tej pięknej scenerii zażegnać wszelkie zbierające się spory czy niejasności między nami. Wszystkim też pozwoliło to bardziej się wyluzować i jeszcze mocniej czerpać przyjemność z przebywania w tym magicznym miejscu.

To bez wątpienia była jedna z piękniejszych nocy w moim życiu. Zupełny brak światła w okolicy pozwalał zobaczyć na niebie gwiazdy, których normalnie nie widać! Coś nie do opisania! Z ciekawostek z tego miejsca to - tuż obok naszego namiotu udało mi się zauważyć myszoskoczka, który jak tylko mnie zobaczył pokicał gdzieś w nieznane. Noc znów była spokojna ale krótka. Kolejny dzień zaczęliśmy od oglądania wschodu słońca o 6.30. Zrobił on na nas także bardzo duże wrażenie! Najpiękniej było na początku, a kolorki na niebie utrzymały się może niecałe 10 min.

Po kolejnej krótkiej sesji zdjęciowej przygotowaliśmy się do wyjazdu i o 8.30 jechaliśmy już do płonących klifów - Flaming Cliffs. Ok. 13 byliśmy na miejscu i około godziny potrzebowaliśmy żeby przejść się po okolicy. Klify z czerwonej skały usytuowane na wzniesieniu dawały poczucie jeszcze bardziej niebezpiecznych. Okolica tego miejsca słynie także jako cmentarzysko dinozaurów.

My jednak ani jednego nie znaleźliśmy :) Było to ostatnie z planowanych miejsc i mogliśmy udać się w stronę Dalanzadgad. Po 3 h jazdy zajechaliśmy prosto pod miejskie łaźnie gdzie za 2500 T można wziąć prysznic. Później już tylko zostało rozbicie namiotów. Udało się nam po drodze znaleźć hotel z WiFi i po kupnie 1 kawy na głowę spędziliśmy w tamtejszej restauracji co najmniej 3 godziny. Klienci z nas idealni. A jeszcze żeby tego było mało zanim weszliśmy do środka na kawę ugotowaliśmy sobie pod tym hotelem obiad na kuchenkach. Namioty też robiliśmy pod hotelem z tym że na terenie sąsiedniego przedszkola. Dziś rano po zebraniu się z namiotami i śniadanku udaliśmy się do pobliskiej restauracji hotelowej i oczywiście po 1 kawie siedzimy tu już drugą godzinę. Jak tylko skończymy uzupełniać zaległości z blogiem i internetem planujemy wyruszyć na przejście graniczne z Chinami.



Krótko i na temat

Pasją każdego z nas jest podróżowanie, a największym marzeniem jest wyprawa dookoła świata. To, że się spotkaliśmy, wyzwoliło w nas energię do działania i pozwoliło zorganizować wyprawę, która umożliwi nam realizację tego pragnienia. Każde z nas ma inne zdolności, czy nieco inaczej postrzegamy pewne sprawy, ale łączy nas entuzjazm i wielkie pokłady pozytywnej energii. Chcemy poznawać ludzi, kultury, zwyczaje, miejsca i samych siebie. Autostopowa wyprawa dookoła świata pozwala nam to osiągnąć!
 

Our passion is travel, and our biggest dream is trip around the world! Our meeting released huge energy in us to act and to organize the expedition which makes our dreams are coming true. Each of us had other skills and worldview, but what we have in common is enthusiasm and a lot of positive energy. We want to get to know people, culture, customs, places and ourselves. Hitchhiking trip around the world allows us to achieve it!

FOLLOW US:
  • Facebook Vintage Stamp
  • Klasyczna YouTube
WHERE ARE WE NOW ?
RECENT POSTS:
SEARCH BY TAGS:
Nie ma jeszcze tagów.
bottom of page